Relacja Ricardo Pires
PAGAK – Moja misja była stosunkowo prosta: pojechać z Mobilnym Zespołem Opieki Zdrowotnej stworzonym wspólnie przez UNICEF i WFP (Światowy Program Żywnościowy). Zespół jechał do Pagak - małej wioski na południowo-wschodnim krańcu Sudanu Południowego, blisko granicy z Etiopią. Wioska znalazła się wśród 24 miejsc, które należało odwiedzić w pierwszej kolejności. Tuż przed wystąpieniem ulewnych deszczy miała tam zostać dostarczona pomoc ratująca życie. W wyniku intensywnych opadów dostęp do tych odległych regionów kraju znacznie się pogarsza. Do czerwca co najmniej 200 000 dzieci skorzysta z pomocy UNICEF i WFP.
Byłem w Sudanie Południowym od niemal miesiąca i właśnie nadarzyła się doskonała okazja, aby osobiście zobaczyć trudną sytuację panującą w odległych regionach kraju. Tam, gdzie UNICEF stara się osiągnąć nieosiągalne.
Po przyjeździe naszego sześcioosobowego zespołu na miejsce moje przypuszczenia potwierdziły się. Dzieci czekały na nas wzdłuż krótkiego, prowizorycznego lądowiska. Pragnęły uścisnąć dłoń każdemu, kto tylko wysiadł z samolotu. Pustynny krajobraz połączony z nieznośnym upałem sprawiał wrażenie, jakbyśmy wylądowali na innej planecie. Z własnymi namiotami, wodą i żywnością podążyliśmy do miejsca, gdzie mieliśmy spędzić co najmniej tydzień.
Dni mijały, a my szybko zrozumieliśmy jak trudne potrafi być przemieszczanie się w czasie wojny. W wielu miejscach w Sudanie Południowym poczucie bezpieczeństwa jest niestabilne. Dostarczanie niezbędnych produktów do odległych regionów stanowi wyzwanie. Pomimo wielu przeciwności, UNICEF i WFP połączyły siły i dokładały wszelkich starań, aby dostarczyć wszystko, co było zaplanowane. Byłem zainspirowany i przytłoczony zakresem działań, jakie chcieliśmy przeprowadzić w Pagak.
Podczas drugiego dnia rejestracji zgromadziło się co najmniej 4 000 osób, które chciały otrzymać karty uprawniające do odebrania zaopatrzenia następnego ranka. Wtedy poznałem małą Nyakhat. Przeszła obok mnie z taką determinacją, że nie mogłem jej nie zauważyć.
Ta drobna dziewczynka miała około 5 lat. Był jeden powód, dla którego wyróżniała się spośród hałaśliwego i barwnego tłumu. Wśród rzeszy ludzi, tumanów kurzu i biedy prowadziła starszego mężczyznę za drewniany kij. Natychmiast zorientowałem się, że był niewidomy. Dwa psy wiernie podążały za nimi.
Musiałem z nią porozmawiać. Chciałem lepiej poznać tę dziewczynkę i jej historię. Mój dziennikarski zmysł sprawił, że rzuciłem wszystko i pobiegłem w jej kierunku. Po drodze wziąłem ze sobą wolontariusza, aby pomógł mi w tłumaczeniu. Był zajęty wspierając zespół UNICEF przy szczepieniach, jednak wyjątkowość tej dzielnej dziewczynki wyraźnie go zaintrygowała.
Podeszliśmy do niej i zapytaliśmy o jej imię. Nazywam się Nyakhat Pal, odpowiedziała słodkim, ale stanowczym głosem. Ku mojemu zaskoczeniu przyznała, że ma zaledwie trzy lata. Wraz z 70-letnim, niewidomym ojcem Pal Dhul szli w spiekocie słońca przez cztery, długie godziny zanim dotarli do Pagak.
Słyszeliśmy, że dostaniemy tutaj żywność, szczepionki i inne niezbędne produkty, których możemy potrzebować przez następne miesiące. Musieliśmy tutaj przyjść, powiedział jej ojciec. 15 lat temu stracił wzrok w wyniku poważnej choroby. Nigdy nie ujrzał twarzy swojej córki, ale w jego głosie było słychać mądrość i dumę z jej dokonań.
Dwa psy, Tuchal i Nyadet stawały się bardzo nerwowe za każdym razem, kiedy próbowałem zbliżyć się do małej Nyakhat. Pomimo jej odwagi, była bardzo nieśmiała i zdawało się, że nigdy wcześniej nie widziała „Kawaja” (białego człowieka). Nie odrywała ode mnie wzroku, ale jednocześnie podejrzliwie spoglądała na aparat fotograficzny. Nasza rozmowa w punkcie rejestracji przyciągnęła uwagę wszystkich zgromadzonych osób.
Moja żona żyje, ale opuściła dom dwa miesiące temu. Udała się do Guelguk, które jest oddalone o 200 km od Pagak. Pojechała zaopiekować się moim 18-letnim synem, który walczy na wojnie. Mam jeszcze dwóch starszych synów, którzy również walczą, ale nie sądzę, aby wrócili w najbliższym czasie. Nie wiem, czy w ogóle kiedykolwiek wrócą do domu. Córka jest wszystkim, co teraz mam, dodał Pal.
Misja małej Nyakhat była prawie ukończona. Razem z ojcem została zarejestrowana, zaszczepiona na polio i odrę oraz przeszła wszystkie potrzebne badania. Nie uroniła łzy, nawet w trakcie szczepień. Wolontariusze zaoferowali pomoc w transporcie ich racji żywnościowych w drodze powrotnej do wioski.
Mimo dobrego stanu zdrowia, Nyakhat jest jednym z 740 000 dzieci poniżej 5. roku życia w Sudanie Południowym, które są zagrożone niedożywieniem. Zazwyczaj o tej porze roku kończą się zapasy żywności. Wtedy rodziny udają się na rynki, aby zaopatrzyć się w żywność. Niestety wiele z nich zostało zniszczonych w trakcie walk bądź w wyniku przesiedlenia ludzie nie mają już do nich dostępu.
To jest prawdziwa, inspirująca historia. Każdego wieczoru przed snem myślę o Nyakhat, Palu i ich dwóch wiernych psach. Jak długo przetrwają?