relacja Ethana Donnella
UNICEF Nowa Zelandia
Od wybuchu wojny w Syrii całe rodziny przybywają do Hasiyah, przez co zaludnienie miasta zwiększyło się już ponad dwukrotnie. Nie mają innego wyjścia, jak tylko tłoczyć się w niekończącym się szeregu niezabezpieczonych budynków, wznosząc prowizoryczne schronienia.
Dwie siostry, sześcioletnia Sabeen i trzyletnia Haya, mieszkają w jednym z takich tymczasowych mieszkań.
Namiot, który ich rodzina nazywa domem, jest przygwożdżony do ziemi cegłami. Wprawdzie dość duży, ale nie zapewnia schronienia w zimie, kiedy deszcz przecieka do środka.
Dziewczynki mają tylko te ubrania, które noszą na sobie. Na nogach mają sandały; żadna nie posiada cieplejszych butów ani kurtki.
W razie gwałtownego spadku temperatury i opadów śniegu obie są narażone na wychłodzenie lub nawet śmierć.
Kiedy je spotkaliśmy, pomimo wszystko uśmiechały się szeroko, trzymały za ręce i grały w gry, piszcząc ze śmiechem z podekscytowania.
Tuż obok sióstr w podobnym prowizorycznym schronieniu mieszka trzynastoletni Saleh. Prawie nigdy nie ma go w domu. Pracuje w fabryce przemysłu ciężkiego, gdzie zajmuje się przewozem wyładowanych cementem taczek. Jego ojciec jest zbyt chory, aby pracować, a nie ma nikogo innego, kto mógłby zapracować na rodzinę, w tym na trzyletnią siostrę chłopca Mayę.
Oszacowano, że w Syrii dziecięcy rynek pracy obejmuje około 1500 nieletnich pracowników. Dotychczas przynajmniej 29 dzieci utraciło kończyny z powodu pracy w niebezpiecznych warunkach. Agencje ONZ raportują o wzroście liczby dzieci pracujących na terenie Syrii. Rodziny rozdzielają się i przemieszczają do odległych części kraju, mobilizując się wzajemnie, wspierając i robiąc wszystko, aby przeżyć.
Saleh nie był w szkole od trzech lat i marzy o tym, żeby do niej wrócić. Jeśli miałby pewność, że jego rodzina będzie miała z czego żyć, natychmiast powróciłby do nauki.
Yasser ma jedenaście lat i należy do półmilionowej grupy bezdomnych pochodzących z Homs. Nie widział swojego ojca od momentu wybuchu wojny. Władze twierdzą, że został zabity, jednak rodzina ciągle żyje w nadziei, że tylko zaginął. Jego wujek, którego zmobilizowano do armii syryjskiej, został stracony tuż przed ich domem. Początkowo matka chłopca nie chciała opuszczać domu w Homs, w razie, gdyby ojciec wrócił. Jednak po tym, jak jej siostra została postrzelona w biodro przez zabłąkaną kulę, uciekli, aby ratować życie.
W ciągu czterech lat rodzina przeprowadzała się wielokrotnie. Teraz żyją w namiocie w Hasiyah. Nie mają elektryczności ani bieżącej wody. Brak ogrzewania w zimie sprawia, że nocą razem gromadzą się pod kocami.
Yasser mówi, że czuje zimno nawet w kościach. Boję się zimna – mówi – bo ręce drętwieją i to boli.
Jego matka pracuje sprzątając fabrykę na nocnej zmianie. Pieniędzy wystarcza na jedzenie, ale niewiele więcej.
Przed tym jak rodzina uciekła z Homs, Yasser nie był w szkole przez dwa lata. Teraz znowu może się uczyć przez sześć dni w tygodniu w lokalnym centrum UNICEF. Wraz z dwoma tysiącami innych dzieci rozwija takie umiejętności, jakie, ma nadzieję, umożliwią mu znalezienie pracy w przyszłości. Pracownicy centrum oferują także wsparcie psychologiczne dla dzieci dotkniętych traumami wojennymi, a także zapewniają jedne z niewielu w całym mieście udogodnienia sanitarne. Ściśnięty na materacu z matką i rodzeństwem Yasser ma tylko jedno marzenie tej zimy. Mam nadzieję, że nie będzie tak przeraźliwie zimno.
Możesz pomóc dzieciom w Syrii przetrwać zimę wspierając działania UNICEF i przekazując darowiznę na stronie unicef.pl/syria. Jedyne 186 zł zapewni dziecku zestaw zimowych ubrań – wystarczająco, aby mogło przetrwać zimę.