Ponad 4 miliony osób, czyli niemal 40% populacji Sudanu Południowego, pozbawionych jest bezpieczeństwa żywnościowego. Ten najmłodszy kraj świata stawia czoła potężnemu kryzysowi, który dotknął zwłaszcza dzieci. W 7 na 10 regionach kraju, ponad 15% populacji jest niedożywione, co przekracza światowy poziom zagrożenia. Szacuje się, że ponad 360 000 dzieci poniżej 5 roku życia cierpi na ostre ciężkie niedożywienie.
W każdy wtorek i piątek kobiety i dzieci gromadzą się pod drzewem w Aweil, mieście położonym w regionie Północnym Bhar el Ghazal w Sudanie Południowym, gdzie partner UNICEF – Malaria Consortium – prowadzi ambulatoryjny program leczenia terapeutycznego dzieci z ostrym ciężkim niedożywieniem.
To jeden z tych regionów, gdzie panuje największy głód – około 72% populacji jest zagrożone niedożywieniem. Ponad 25 000 dzieci cierpi tu z powodu ostrego ciężkiego niedożywienia. W ośrodku zdrowia UNICEF dzieci są ważone, badane i leczone.
Athill (28 lat) przyniosła swoje dzieci, bliźnięta, cierpiące z powodu ciężkiego niedożywienia. W wieku 8 miesięcy dzieci ważą tyle co noworodki: chłopiec zaledwie 4 kg, a dziewczynka niewiele ponad 3 kg. Otrzymują porcję żywności terapeutycznej raz w tygodniu. – mówi Athill.
W programie żywnościowym UNICEF bierze udział czworo dzieci Athill. Dwa razy w tygodniu kobieta przychodzi do ośrodka żeby odebrać żywność terapeutyczną dla swoich dzieci. Nie mamy jedzenia. Właśnie dlatego moje dzieci są tak chore – tłumaczy.
Mieszkam tutaj wraz z szóstką moich dzieci, mężem i matką – mówi kobieta, pokazując na rozpadającą się chatkę zbudowaną ze słomy i błota. Przenieśliśmy się do tego miejsca z naszej wioski ze względu na brak jedzenia. Jednak tutaj jesteśmy tak samo głodni.
Jedno z 8-miesięcznych bliźniąt je gotową do spożycia żywność terapeutyczną, która jest wysokokaloryczną, bazującą na orzechach ziemnych pastą, podawaną dzieciom z ostrym ciężkim niedożywieniem. Dziecko z ostrym ciężkim niedożywieniem jest 9-krotnie bardziej narażone na zgon niż jego zdrowy rówieśnik.
Athill pokazuje nasiona trawy, dzięki którym – jak mówi – rodzina może przetrwać. Nasiona mają jednak niewielką wartość odżywczą. Najczęściej jesteśmy głodni albo jemy jeden posiłek z nasion trawy dziennie, ponieważ nie możemy sobie pozwolić na kupno czegokolwiek.
Próbuję pracować na lokalnym bazarze, aby kupić jedzenie, ale tam też go nie ma – mówi Adim, mąż Athill. Wciąż się boję, że jeśli wkrótce nie spadnie deszcz, nie pozostaną nam nawet nasiona trawy i znów będziemy głodować. Nasze najstarsze dziecko chodziło do szkoły, ale edukacja jest bardzo droga, więc po roku podjęliśmy decyzję o zaprzestaniu nauki. Nie stać mnie, aby posłać dzieci do szkoły. Wyżywienie rodziny jest moim priorytetem.