Dzieci w Czadzie umierają z głodu. Potrzebują Twojej pomocy, teraz!
Mariam (15) i Aljema (8) uważnie słuchają słów mężczyzny w białym kitlu. Opowiada o podstawowych zasadach higieny, korzystaniu z moskitiery, karmieniu piersią, odpowiednim odżywianiu. Dziewczynki dołączyły do grupki kobiet, które przyniosły swoje dzieci na cotygodniową kontrolę do Terapeutycznego Ośrodka Dożywiania w Bitkin, w prowincji Mongo. Mariam i Aljema tulą w ramionach swoje 10-miesięczne siostry Tomę i Faltoumę. Ich mama Kumani jest chora, więc starsze dziewczynki same pokonały 3-godzinną drogę do ośrodka.
Rodzina Kumani to rolnicy, od pokoleń uprawiający ziemię na własne potrzeby. Na niewielkich poletkach koło domu rosły orzeszki, sorgo, fasola. „W ubiegłym roku zaczął się głód” – mówi Kumani. Kiedy nastała susza rodzinie zaczęło brakować jedzenia. Mąż Kumani opuścił dom w poszukiwaniu pracy. Od tego czasu nie wiadomo co się z nim dzieje, nikt nie wie gdzie jest. Wiele rodzin w pasie Sahelu zostało rozdzielonych na skutek kryzysu. Najczęściej dom opuszczają mężczyźni, którzy szukają jakiejkolwiek pracy, by utrzymać bliskich przy życiu.
Sytuacja Kumani i jej siedmiorga dzieci była tragiczna. „Podczas suszy zbieraliśmy chrust i próbowaliśmy sprzedawać go na targu w Bitkin. Czasami pomagałam ludziom w czerpaniu wody i w ten sposób zarabiałam pieniądze na jedzenie dla dzieci. Nie było to łatwe…”.
Jeszcze przed odejściem męża i przed suszą rodzinę Kumani dotknęła tragedia. W październiku ubiegłego roku jej dwuletni syn zmarł na skutek niedożywienia i malarii. „Bolała go główka, miał wysoką temperaturę. Później zachorował na biegunkę i zmarł. To trudne patrzeć na swoje umierające dziecko. Był taki malutki. Teraz nie żyje… nie ma go z nami…” opowiada Kumani i dodaje, że ta tragedia mocno odbiła się także na zdrowiu bliźniaczej siostry chłopca. „Ciężko zachorowała, bardzo schudła, myślałam, że stracę także ją. Za każdym razem, kiedy patrzę na córkę, przypomina mi się syn.”
W tamtym czasie Kumani była w ciąży. Dwa miesiące później na świat przyszła druga para bliźniąt – Toma i Faltouma. „Byłam bardzo szczęśliwa, ale był środek suszy i bardzo się martwiłam. Ale cieszyłam się z moich dzieci. Ten dom jest błogosławiony. To szczęście mieć bliźnięta”. Podobnie, jak pozostałe dzieci także i te przyszły na świat w domu. „Wszystkie moje dzieci urodziły się tutaj” – Kumani wskazuje swoją chatę. „Moja najstarsza córka pomogła mi w porodzie. Ale przedtem, kiedy nie była wystarczająco duża, radziłam sobie sama”.
Kilka tygodni temu bliźnięta zachorowały. Na szczęści niedaleko wioski, w której mieszka Kumani, dzięki wsparciu Darczyńców, UNICEF otworzył Ośrodek Terapeutycznego Dożywiania. „Przedtem większość ludzi musiała iść do szpitala. Był pełen ludzi. Teraz, kiedy ośrodek zdrowia jest blisko, jest dobrze i mniej tłoczno. Kiedyś poszłam do szpitala. Było tam tyle dzieci czekających na przyjęcie, że trzeba było czekać dzień i noc.” Pracownik zdrowia odwiedził wioskę Kumani i zachęcił ją, aby przyniosła dzieci do ośrodka. „Od kiedy się otworzył byłam tam już trzy razy”, dodaje Kumani.
Wspierany przez Darczyńców UNICEF Ośrodek Terapeutycznego Dożywiania to ratunek dla rodziny Kumani, która i tak przeszła już bardzo wiele. „Przedtem cały czas się martwiłam. Dziewczynki były niedożywione, chore. Zadawałam sobie pytanie – ‘Co mogę zrobić, aby im pomóc?’ Od kiedy chodzę do ośrodka ich stan zdrowia poprawia się. Widzę postęp. Przedtem były bardzo chude. Plumpy’nut daje im siłę.” Bliźniaczki stopniowo przybierają na wadze. Faltouma z 4,6 kg do 5,1 kg, a Toma z 5,2 kg do 5,5 kg. Ich stan zdrowia jest monitorowany, a co tydzień dostają nową porcję żywności terapeutycznej. Ich matka cieszy się: „Zanim tu przyszłam były tak malutkie, że kiedy zawijałam je w chuście na plecach nie było nawet widać, że jest tam dziecko! Cały czas spały. Teraz zaczynają już raczkować!”