Z powodu epidemii eboli lawinowo rośnie liczba sierot w Sierra Leone. Te dzieci nie mają nikogo, kto mógłby im pomóc. Na kogo mogą liczyć, jeśli nie na ludzi takich jak Ty? Przeczytaj historię 5-letniej Rose i pomóż teraz!
Relacja Jo Dunlop’a, pracownika UNICEF w Sierra Leone.
Kailahun, Sierra Leone - Kiedy pierwszy raz się spotykamy, 5-letnia Rose jest bardzo cichutka. Bardzo tęsknię za mamą i jest mi bardzo smutno. Czasami trochę płaczę, to pierwsze słowa, które wypowiada w moją stronę. Nigdy nie zapomnę widoku jej smutnych oczu, z których można było wyczytać jak bardzo cierpi, choć jest dopiero dzieckiem.
Wysoce zakaźny charakter eboli w połączeniu z niskimi warunkami życia w Sierra Leone powoduje, że gdy w rodzinie zachoruje choć jedna osoba, po chwili wszyscy trafiają do szpitala. Większość pacjentów umiera. Rose wraz z rodzeństwem trafiła pod obserwację zaraz po tym, jak na ebolę zachorowała jej mama, tata i babcia. Rodzice dziewczynki zmarli natychmiast po rozpoznaniu choroby, babcia długo walczyła o życie.
Wśród znajdujących się pod obserwacją dzieci, lekarze stwierdzili ebolę u Rose i jej młodszej siostry Alice. Brat Francis był zdrowy i mógł opuścić szpital. Nie mając dokąd pójść, został skierowany do wspieranego przez UNICEF ośrodka dla sierot. Ten znajdujący się na obrzeżach miasta Kailahun dom wygląda bardzo skromnie - brakuje w nim mebli, środków czystości, o zabawkach dla dzieci nikt nie myśli. Mimo wszystko jest on ratunkiem dla dzieci, które z powodu eboli straciły swoich opiekunów. Prowadzi go starsza kobieta, Mamie Kpulum. Tak bardzo szkoda mi tych dzieci. Straciły rodziców i muszą dostosować się do nowego życia. Naszym zadaniem jest zapewnienie im bezpieczeństwa i ochrony, mówi.
Po kilku tygodniach ze szpitala wyszła malutka Rose. Rodzeństwo bardzo cieszyło się z tego spotkania, choć radość z wyzdrowienia Rose przeplatała się z ogromnym smutkiem spowodowanym kolejnymi tragicznymi wydarzeniami. Z powodu eboli zmarła ich najmłodsza siostra Alice.
Najbardziej żal mi starszych dzieci. Myślę o nich najwięcej, bo one wszystko rozumieją. Są świadome, widzą, co dzieje się wokół. Staram się je wspierać, rozmawiając z nimi o ich uczuciach, mówi Hawa Kamokai, która również pracuje w domu dla sierot. Hawa opiekuje się dziećmi, karmi je, bawi się z nimi i rozmawia, starając się wypełnić lukę po stracie rodziców najlepiej, jak potrafi. Hawa przyjmuje na swoje barki ogromny ból i cierpienie, z którymi zmagają się sieroty. Robi to z wielkim sercem i zaangażowaniem.
Podczas mojej drugiej wizyty w domu dla osieroconych dzieci, widać wyraźnie jak nastrój Rose się zmienił. Dziewczynka bawi się z innymi dziećmi, a uśmiech nie znika z jej twarzy. Rose ma dopiero 5 lat i nie do końca rozumie, że właśnie straciła większość członków rodziny. O wiele gorzej radzi sobie z tą sytuacją jej 13-letni brat. Potrzeba dużo więcej czasu, aby Francis doszedł do siebie. Kiedy spędzam czas z dziećmi, nagle Francis kiwa głową na Rose. Dziewczynka biegnie do swojego pokoju i przynosi mi certyfikat zdrowia, który dostała podczas wypisu ze szpitala. Dumnie prezentuje go, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie do końca zdaje sobie sprawę z wagi dokumentu, który trzyma.
Młodsze dzieci potrzebują dużo naszej uwagi, ze starszymi staramy się więcej rozmawiać, mówi Fattu Fomba, która również pracuje w domu dla osieroconych dzieci. Czasami, kiedy wychodzę na zewnątrz, płaczę. Zastanawiam się, jak będzie wyglądała przyszłość tych dzieci. Pomocą psychologiczną zajmuję się od 10 lat i nigdy wcześniej nie miałam tak ciężkich przypadków. Biorąc pod uwagę całe doświadczenie zawodowe wiem, że ta sytuacja jest po prostu dla tych dzieci za trudna, dodaje.
Rose i Francis zostaną w domu dla sierot, dopóki nie trafią do rodziny zastępczej. UNICEF, organizacja Save the Children oraz Ministerstwo Opieki Społecznej Sierra Leone współpracują w celu poszukiwania członków rodziny, którzy mogą zaopiekować się sierotami. W przypadku Rose i Francis wszyscy mieli nadzieję, że rodzeństwem zaopiekuje się babcia. W chwili, kiedy piszę ten tekst wiem, że kobieta również zmarła z powodu eboli. Teraz, przyszłość Rose i Francis pozostaje jeszcze bardziej niepewna.
Jo Dunlop
Do tej pory ponad 300 dzieci w całym Sierra Leone zostało osieroconych z powodu wirusa ebola, a liczba ta będzie rosnąć wraz z rozprzestrzenianiem się choroby. Musimy zrobić wszystko, aby zahamować epidemię eboli oraz otoczyć wsparciem osierocone dzieci.