Od momentu wybuchu wojny w lutym 2022 roku dzieci Ukrainy doświadczyły 365 dni pełnych przemocy, traum, strat, zniszczeń i przesiedleń. Od 365 dni dzieci i ich rodziny mają nadzieję, że ich życie wkrótce wróci do normy.
Niewiele osób bezpośrednio doświadczyło wojny lub na własne oczy widziało jej dramatyczne skutki. Wśród pracowników UNICEF są takie osoby. Nasze Fundraiserki – Wiktoria, pracująca we Wrocławiu oraz Yelizaveta działająca w Warszawie, podzieliły się swoimi doświadczeniami.
Wiktoria, która jest Fundraiserką UNICEF Polska we Wrocławiu, po wybuchu wojny w Ukrainie postanowiła działać. Razem ze swoim chłopakiem i znajomymi organizuje transporty za wschodnią granicę z niezbędną pomocą.
Kiedy już się przekroczy granicę i widzi się tę wojnę to nie da się tam nie wrócić. Po prostu się nie da.
Jak to się stało, że pomaganie innym stało się codziennością Wiktorii, Fundraiserki UNICEF Polska?
Pierwszy raz po rozpoczęciu wojny pojechałam do Ukrainy we wrześniu zeszłego roku. Pomyślałam, że skoro jeździłam tam, kiedy było dobrze, to nie miałabym serca nie pojechać, gdy dzieje się źle. Postanowiłam, że coś zrobię, zorganizuję pomoc. Napisałam do swojego chłopaka i znajomych – zorganizowaliśmy transport. Udało nam się zebrać bardzo dużo rzeczy. Zapakowaliśmy dwa samochody dostawcze z najpotrzebniejszymi artykułami - jedzeniem, opatrunkami, ciepłymi ubraniami. Jeden transport trafił do Lwowa, a my pojechaliśmy dalej, pod Kijów.
Wyjeżdżając tam myślałam, że ta wojna nie zrobi na mnie większego wrażenia, bo skupia się na wschodnich terytoriach. Myślałam, że na zachodzie i w centrum mnie nie dotknie. Bardzo się pomyliłam.
Pierwszy usłyszany alarm przeciwlotniczy zrobił na mnie ogromne wrażenie. Włącza się syrena alarmowa, ludzie zaczynają uciekać do schronów. Zastanawiasz się, co robić. Wtedy akurat zostałam na powierzchni, ale kiedy byliśmy kolejny raz pod Kijowem, 100 metrów od nas uderzyła rakieta. Uciekliśmy do schronu, to było przerażające. Człowiek leżący na człowieku, bez picia i jedzenia. Czasem ludzie muszą w tych zimnych schronach siedzieć wiele godzin.
W zachodniej Ukrainie często nie ma prądu. Ludzie nauczyli się do tego adaptować. Dla nas Polaków, to jest niewyobrażalne. Moi znajomi w Ukrainie wiedzą, że np. prąd włączą dopiero w nocy między 1:00 a 4 :00. Cały dzień potrafią spać lub robią rzeczy, które nie wymagają zasilania. W nocy wstają, pracują, gotują, piorą.
Uszkodzenia kluczowej infrastruktury wpływają na dostęp dzieci i społeczności do elektryczności, ogrzewania, wody, urządzeń sanitarnych i telekomunikacji. Bez prądu dzieci nie są w stanie kontynuować nauki zdalnej i mierzą się z mroźną zimą, podczas której temperatury spadają poniżej -20°C. W połączeniu z przesiedleniami wewnętrznymi i poza granicami Ukrainy, to ważny czynnik zakłócający edukację ponad 5 mln dzieci, co zagraża przyszłości całego pokolenia.
Odczuła to na własnej skórze także Yelizaveta, nasza Fundraiserka z Warszawy. Yelizaveta pochodzi ze wschodniej Ukrainy, z Doniecka, gdzie wojna trwa już ponad 8 lat. W rozmowie z nami wspomina lata walk, trudną naukę w czasie obostrzeń COVID’owych i narastającego konfliktu oraz opowiada o pasji do pomagania.
Byłam dzieckiem, ale wiedziałam, że nie chcę mieszkać z dala od rodziny. To było bardzo ciężkie, szczególnie psychicznie. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam czołgi i żołnierzy, była to dla mnie trauma. Żyliśmy w strachu. Nie da się planować przyszłości, bo nie wiadomo, co się zaraz stanie. W każdej chwili może spaść bomba.
Zanim przyjechałam do Polski uczyłam się w szkole. Moja mama pracuje, jako nauczycielka francuskiego, uwielbia swoją pracę. Nie wyobraża sobie życia bez niej. Kiedy szkoły były zamknięte uczyła dzieci zdalnie. Zdawała sobie sprawę, że dzieci to nasza przyszłość, dlatego musi dalej uczyć. Moja edukacja wyglądała podobnie, uczyłam się głównie z domu.
W Doniecku, z którego pochodzę, mamy problem z wodą. Raz jest, a następnego dnia już nie. Leci z kranu tylko między 6:00 a 9:00 wieczorem. Musisz zdążyć zrobić zapas, ugotować jedzenie, umyć się. Mamy stały grafik dostaw. Są takie miejsca, gdzie bieżąca woda jest tylko raz w tygodniu, w niedzielę. Moja babcia tak żyje.
Kiedy przeniosłam się do Polski, bardzo się cieszyłam, że woda codziennie leci z kranu. To jest coś normalnego w XXI wieku, ale dla mnie było powodem do radości.
Podczas gdy dzieci i rodziny w Ukrainie wykazały się niezwykłą odpornością, rany psychiczne, które odniosły, mogą naznaczyć je na całe życie. W rok od momentu wybuchu tej wojny dzieci dalej muszą radzić sobie ze strachem, niepokojem i żałobą związaną z utratą swoich bliskich, separacją od rodziny, przesiedleniami wymuszonymi przez działania zbrojne, izolacją i wstrząsem, który odmienił ich dzieciństwo. Więcej o działaniach UNICEF dot. pomocy psychologicznej.
Ta wojna okradła dzieci Ukrainy z roku ich życia. Nie możemy pozwolić na to, by pozbawiła je również przyszłości. Działając razem możemy pomóc im radzić sobie ze skutkami wojny.
Dla Wiktorii i Yelizavety taką możliwością zaangażowania i realnego działania było dołączenie do Fundraisingu UNICEF:
W zeszłym roku broniłam pracy magisterskiej na temat naszej organizacji. Dowiedziałam się, jak działa UNICEF. Zobaczyłam, że jesteśmy organizacją, która realnie wpływa na poprawę świata. Zmieniamy ludzkie życia. Pomagamy dzieciom na ogromną skalę. Pomyślałam, że fajnie byłoby pracować w takim miejscu. Koleżanka powiedziała mi, że jest rekrutacja na stanowiska Fundraisera UNICEF Polska. Wysłałam CV. Pomyślałam, że ta praca może mnie wiele nauczyć. I tak się stało. Mam kontakt z osobami, które są chętne do pomocy, pozytywne. – mówi Wiktoria.
Zawsze chciałam pomagać, żyć tak, żeby mieć poczucie, że zrobiłam coś dobrego. Kiedy byłam dzieckiem chciałam być wolontariuszem lub lekarzem. Kiedy UNICEF Polska pojawił się na mojej uczelni postanowiłam podejść do nich i zapytać, jak mogę pomóc. Dowiedziałam się, że potrzebują Fundraiserów. Dałam swój numer, przeszłam rekrutację . Jestem z tego powodu szczęśliwa. Cieszę się, że mogę pracować w naszym zespole, rozmawiać z ludźmi, pomagać. To było moje marzenie, móc żyć nie tylko dla siebie. – dodaje Yelizaveta.
Przez ostatni rok w Ukrainie życie straciło 438 dzieci, a 854 zostało rannych. Zniszczone zostało tysiące szkół i szpitali, w wyniku czego ponad 5mln dzieci ma utrudniony dostęp do edukacji, a 3,4 mln osób potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej.
Dzieci Ukrainy nie powinny przeżywać kolejnych 365 dni wojny. Stałe wsparcie ze strony społeczności międzynarodowej oraz nasze indywidualne zaangażowanie będą niezbędne , aby mieć pewność, że nie będą pozostawione same sobie podczas mroźnej zimy. Dzieci Ukrainy potrzebują przede wszystkim pokoju .