Dzień zaczynamy od wizyty we wspieranym przez Darczyńców UNICEF Centrum Terapeutycznego Dożywiania w Abéché. Tu odbywa się mierzenie, ważenie i ocena stanu zdrowia najmłodszych dzieci. Na podwórzu grupka kobiet cierpliwie czeka na swoją kolej pod niewielkim zadaszeniem. Po kolei mierzone są obwody ramion maluchów. Wąski pasek papieru ma prostą podziałkę - kolor zielony, żółty i czerwony. Ten środkowy to ostrzeżenie. Czerwony świadczy o niedożywieniu, zagrażającemu życiu i prawidłowemu rozwojowi dziecka. Dzisiaj dominuje żółty i czerwony. Te mamy dostaną Plumpy’nut, wysokokaloryczną żywność, którą będą mogły podawać dzieciom w domu. Plumpy’nut to pasta z orzeszków ziemnych, wzbogacona o witaminy i minerały. Jedna saszetka ma 500 kalorii. Trzy podawane dziecku codziennie przez tydzień powodują wzrost wagi o kilogram. Zawartości saszetki nie trzeba rozrabiać z wodą, nie trzeba przekładać do miseczki. Tak jest bezpieczniej dla dziecka. I przede wszystkim – kto nie lubi masła orzechowego? Maluchy ze smakiem pochłaniają kolejne porcje.
Obok trwają szczepienia przeciwko odrze. W ten sposób dociera się do tych dzieci, które jeszcze nie zostały zaszczepione. UNICEF opiekuje się chłodnią, w której przechowuje się szczepionki dla całego Abéché i 4 innych regionów. Dba o odpowiednią temperaturę, przygotowuje pojemniki, w których przewozi się szczepionki do odległych miejsc. Tam gdzie nie ma lodówek dzieci muszą zostać zaszczepione tego samego dnia. W przeciwnym razie, w temperaturze przekraczającej 30 stopni, szczepionka stanie się bezużyteczna. Szef biura w Abéché mówi nam, że w odległych rejonach UNICEF chce zainstalować lodówki na baterie słoneczne. W ten sposób pomoc dotrze do większej liczby dzieci. Maluch odporny na najgroźniejsze choroby wieku dziecięcego łatwiej poradzi sobie z innymi zagrożeniami.
Na koniec odwiedzamy targ. Niewiele na nim produktów. Trochę warzyw, niewyrośnięte arbuzy, kupki zboża, prażona szarańcza. Podobno dobrze zaspokaja głód.
Jak zwykle wokół nas tłumy dzieci. Chłopcy odważniej pozują do zdjęć. Dziewczynki zasłaniają twarze szalami. Po powrocie do naszego skromnego miejsca noclegu myślę sobie, że mamy szczęście. U nas jest bieżąca woda i prąd (prawie zawsze), a na stole czeka przygotowany przez gospodynię kuskus.
Z Czadu – Zofia Dulska